Jugosławia. Koniec podróży.



 Wróciliśmy z naszej wyprawy, która odbyła się pod hasłem ,,poszukiwanie Jugosławii".  Nie sposób jednak okroić towarzyszących nam emocji do wniosków o niej samej. Dużo rozmawialiśmy o Europie, pojęciu humanizmu i humanitaryzmu, o niejasnej historii, która, podobnie jak historia samej Jugosławii, traci swoje ostre kontury, szczególnie teraz, na naszym Kontynencie. 
Dla T to była podróż sentymentalna, bo gdy był tu ostatni raz nie było granic.
Ja zobaczyłam już Serbię, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę. Oddzielne. 
Granice, paszporty, mundury, ruiny budynków, ruiny miejsc pracy, ruiny wiary. Podział.
Oboje jednak podsumowaliśmy ten miesiąc jako podróż życia. W przyszłym roku pragniemy Macedonii i dalszych poszukiwań Jugosławii, choć pogodziliśmy się z tym, że marzymy o niemożliwym.
Jugosławia żyła jednak w oczach kilku ludzi, w piosenkach śpiewanych nad obiadem bulgoczącym w menażce, w szumie rzek i w nieprzewidywalnych górach. Może w przyszłym roku znajdziemy ją w Macedonii.

Co nasze to nasze, lecz jak o tym pamiętać powracając do szarej Warszawy, która nie przywitała nas serdecznie.
Już myślimy o wyrwaniu się z miasta.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz