Za dwa dni czeka nas podróż o której marzyliśmy już w lecie zeszłego roku. Tylko wtedy nikt chyba za bardzo nie wierzył, że do niej dojdzie, a jeśli już, czy pojedziemy razem.. Na niedowierzaniu minął nam rok, a tu nagle okazuje się, że to już, zaraz. Nie było czasu, tak jak w zeszłym roku, żeby zaplanować wyjazd co do każdego szczegółu, ale T przykładał się do planowania trasy jak mógł. Ostatecznie wyruszymy z Warszawy i pierwszą noc spędzimy na Słowacji, następnie przejedziemy przez Węgry (niestety Balaton i Budapeszt za namową znajomych odkładamy na inny raz), by drugą noc spędzić już w Serbii. Mamy nadzieję zdążyć do Gučy na festiwal trębaczy i koncert Bregovića. Spędzimy tam pewnie dwie noce i pojedziemy w stronę Bośni i Hercegowiny gdzie pomysłów jest więcej, niż czasu. Najdalszym punktem będzie Czarnogóra i, mamy nadzieję, cieplutki Adriatyk. W drodze powrotnej oczywiście też nie zamierzamy próżnować i chcemy oddychać Jugosławią tak, jak tylko to będzie możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz